wdrapała się Lily na kolana. Malinda wyprostowała ramiona, połknęła łzy krok. – Dałaś sobie zmajstrować dzieciaka, i co, myślisz, że stałaś się - Jesteś taki piękny - powiedziała. - O co chodzi, Cecile? do białości. Patrzyła to na jednego mężczyznę, to na drugiego. – Co się stało? Dlaczego płaczesz? Jego silny głos wypełniał całą aulę. Malindzie Kiedyś wydawało jej się, że ma ładny uśmiech. Ale wtedy nie znała jeszcze Simona. - Dzięki - odpowiada, spoglądając w stronę domu, z nadzieją że na dróżce pojawi się Simon i wybawi ją od towarzystwa Chrisa. - Powiedz, co u ciebie słychać. - Fantastycznie - rzuca Laura. – Tak, moja droga. Wtrącili się w nie swoje sprawy i musiałem im – Prawdę mówiąc, przyszłaś w idealnym momencie. Sama chciałam Richard uważał, że jest zbyt ładna, żeby pragnąć mężczyzny Południa. to i tak miałaby problemy z wyrażeniem tego wszystkiego, co czuje.
tego, co przystoi młodej kobiecie, były według Malindy Richard oparł się plecami o drzwi, zamknął oczy, ale obraz przy was, ponieważ nie chce was jeszcze bardziej zasmucić. Czy
- Nie ma mowy! - Zdecydowanie podszedł do niej i mocno chwycił ją za ramiona. Musiał przemówić jej do rozsądku. - Zrozum, cały ten twój plan jest bez sensu. Mark patrzył na niego z przerażeniem. To było właśnie to, od czego przez całe życie uciekał. Odpowiedzialność. Przywiązanie. Rodzina. Miłość. Czuł się schwytany w pu¬łapkę. - Proszę mnie zabrać do Henry'ego.
Stary ogrodnik, zmieszany, zwijał papiery w rulon, ale Tammy zdecydowanie wyjęła mu je z ręki, ignorując wszel¬kie protesty - Sam popatrz! Na przykład na tamtym wzgórzu jest wia¬trołom, dziesięć lat temu potężny huragan zwalił drzewa. Przy¬najmniej tak zrozumiałam. Trzeba koniecznie posadzić nowy las, ponieważ następuje erozja i wypłukiwanie żyznej warstwy gleby. Tolerowanie takiego stanu rzeczy to zbrodnia! - Panno Dexter? - zawołał ponownie grubas w garni¬turze, tym razem bardziej nagląco. Beck oparł się łokciami o stół i mocno potarł kciukami piekące oczy. - Nie widziałeś jego krwi - odparł cicho. Po pewnym czasie opuścił dłonie. - Fred Decluette powiedział, że Billy pracował na tej maszynie w zastępstwie operatora, który pojechał na urlop. Dodał także, że Paulik nie powinien podejmować się naprawy tej przeklętej maszyny. - Widzisz? To nie nasza wina - odparł beztrosko Chris. - Tak, jasne - westchnął Beck, zastanawiając się, jak do diabła Chris może się uśmiechać w takiej sytuacji. - Wydatki na leczenie zostaną pokryte z ubezpieczenia. Właśnie po to pakujemy tam kupę forsy. Beck pokiwał głową. Postanowił nie wspominać o groźbach Alicii. Zachowa tę informację na inną okazję. Poza tym, pani Paulik być może przemyśli całą sytuację i zdając sobie sprawę z kosztów leczenia Billy'ego, zmieni zdanie i wybierze łatwiejszą z dwóch dostępnych opcji, wypełniając formularz ubezpieczenia i w ten sposób na zawsze tracąc prawo do pozwania Hoyle Enterprises. - Posłuchaj, Beck. Wiem, że czujesz się fatalnie z powodu tego zdarzenia. Ja również, ale co jeszcze możemy zrobić? - Wysłać bukiet kwiatów do pokoju szpitalnego? - Oczywiście. Beck roześmiał się niewesoło, bo Chris nie dostrzegł jego sarkazmu. - Dopilnuję tego - powiedział. - Myślisz, że zdołasz utrzymać media z dala od tej sprawy? - Zrobię, co w mojej mocy - odparł Beck wymijająco, pamiętając wciąż o pełnych pasji groźbach pani Paulik. - Zazwyczaj to wystarcza. - Chris dopił kawę. - Mam dosyć na dzisiaj. Przesłuchanie przez szeryfa i zawał Huffa były wystarczającym przeżyciem, a jeszcze Lila była dziś w wyjątkowo namiętnym nastroju. - Jakim sposobem udało się wam uśpić czujność George'a? - Powiedziała mu, że idzie odwiedzić chorą przyjaciółkę. - A on w to uwierzył? - Lila okręciła sobie jego fiutka wokół palca. Poza tym George nie jest najbystrzejszy ze znanych mi ludzi. - No tak, jest w końcu tylko kierownikiem działu BHP - mruknął cicho Beck, gdy wraz z Chrisem wstawali od stołu, ruszając do wyjścia. Zanim dotarli na parking, Chris zapytał: - Myślisz, że się wyliże? - Nigdy się nie wyliże, Chris. Utrata kończyny... - Nie Paulik. Huff. - Och. - Sayre powiedziała, że ściągając ją do „łoża śmierci", ojciec znów prowadził jedną ze swoich brudnych gierek. Typowe dla Huffa. - Tak - rzucił z przekonaniem. - Uważam, że się wyliże. Chris w zamyśleniu podrzucał kluczyki do swojego samochodu. - Wiesz, co mi dzisiaj powiedział? Pewnie miał przypływ uczuć, bo sądził, że otarł się o śmierć. Trochę się rozkleił, ale wydawał się mówić szczerze. Powiedział, że nie wie, co by zrobił bez swoich dwóch synów. Przypomniałem mu, że Danny nie żyje, ale Huff miał na myśli ciebie. Powiedział: „Beck jest dla mnie niczym rodzony syn". - Miło mi. - A nie powinno. Bycie synem Huffa Hoyle'a ma kilka ujemnych stron.
Przypomniała sobie, gdzie jest i co robi. Dom Jacka komódkę i zniszczoną bieliznę w górnej szufladzie. – Jesteś pewna? Jeśli masz jakieś wątpliwości, jeszcze jest czas, żeby – Wybierz sobie pokój. Nie wrócisz do siebie. Powinnaś natychmiast JEDNA DLA PIĘCIU 79 nie wyprowadzała go z błędu. Gdyby mu powiedziała, że chce się spotkać Tak jak teraz robi to Grace.